wtorek, 30 października 2012

30 października 2012

Mroźne poranki, skrobanie szyb w samochodzie, zimowe czapki i szaliki, trochę to mało październikowe. Bardzo lubię zimę, śnieg i kolory tej pory roku za oknami. Mam wtedy ochotę jeść i gotować, gotować i jeść, a potem wypić kawę i zacząć wszystko od początku. Kuchnia to moje ulubione miejsce w domu. Ogrzewam się jak kot przy włączonym piekarniku, a zapachy z niego płynące to balsam na moją zmarzniętą duszę.

Po różnych wyszukanych daniach, które zdarzyło mi się ostatnio próbować, nabrałam nieodpartej ochoty na nasze rodzime warzywa, czyli marchew, buraki czy na przykład kapustę, ale przygotowane trochę inaczej.
Tarta rodem z Francji,  warzywa prosto z naszego targu, a do tego ser kozi i trochę przypraw.










TARTA Z BURAKAMI, KOZIM SEREM NA KONFICIE Z CEBULI


Składniki:

spód tarty:

200g mąki pszennej
100g mąki kukurydzianej
150g masła
1 całe jajko
szczypta soli

nadzienie:

400g buraków
150g twardego sera koziego, który nadaje się do pokruszenia
3 czerwone cebule
masło
ocet balsamiczny
oliwa virgin
sól, pieprz
miód
tymianek, najlepiej świeży





Jak zrobiłam:

spód tarty:

Posiekałam masło z mąką, jedną i drugą, dodałam sól, wszystko szybko zagniotłam. Jeżeli jest za suche można dodać odrobinę bardzo zimnej wody.
Rozwałkowałam, najlepiej to robić między dwiema warstwami folii, przeniosłam na wałku do formy i wylepiłam jej spód. Formę włożyłam do lodówki na pół godziny.
Wychłodzony spód nakłułam widelcem w kilkunastu miejscach, włożyłam do nagrzanego do 180'C piekarnika i piekłam przez około 20 minut; nie może być ani zbyt podpieczony ani surowy po środku.
Upieczony spód wyjęłam i ostudziłam.

   
nadzienie:

konfit z czerwonej cebuli

Na patelni roztopiłam masło; kiedy było gorące wrzuciłam na nie czerwoną cebulę pokrojoną w piórka. Smażyłam na bardzo małym ogniu przez kilkanaście minut, potem dodałam 2 - 3 łyżki octu balsamicznego i 2 - 3 łyżki płynnego miodu. Smażyłam, aż była zupełnie miękka.

buraki:

Dokładnie umyte buraki piekłam w rozgrzanym do 200'C piekarniku, aż były miękkie. Po ostudzeniu obrałam ze skórki.







Na wystudzonym spodzie tarty ułożyłam warstwę konfitury z cebuli, rozprowadzając ją równo na całej powierzchni.
Na cebuli położyłam kawałki buraków; buraki pokroiłam na połowy, a każdą z nich na 3 części o kształcie łódki.
Na wierzchu tarty pokruszyłam ser kozi na grube kawałki; przy podpiekaniu ładnie się roztopią.
Całość skropiłam oliwą, dodałam sól i pieprz i posypałam listkami świeżego tymianku. Wstawiłam do piekarnika nagrzanego do 180'C i piekłam przez kilkanaście minut, aż ser się roztopił.






Upieczona tarta pięknie wygląda dodatkowo udekorowana gałązkami swieżego tymianku.

niedziela, 28 października 2012

szarlotka z Amaretto

Zaczęłam mój wpis wczoraj. Niestety, dzień okazał się za krótki, mimo dodatkowej godziny, którą złapaliśmy dzięki zmianie czasu.
W ostatnich dniach w trzech miastach Polski odbywał się Food Film Festival. Wczoraj, w ramach tej imprezy obejrzałam film 'Niebo w Gębie', opowieść o szefie kuchni prezydenta Francji Francois Mitteranda Daniele Mazet - Delpeuch, a jednocześnie fascynujący dokument dla miłośników gotowania. Akcja odbywa się głównie w kuchni a więc można przyjrzeć się francuskiej tradycyjnej cuisine, którą Daniele wprowadziła, na życzenie prezydenta, do Pałacu Elizejskiego za czasów jego prezydentury.
Film pokazuje ogromną miłość Francuzów do jedzenia i ich przywiązanie do dobrej jakości, klasy i tradycji.
Po seansie, a właściwie już w trakcie, wszyscy umierali z głodu. Szczęśliwie, jako, że jest to festiwal kulinarny, dodatkową jego atrakcją była możliwość wzięcia udziału w kolacji filmowej przygotowywanej przez renomowanych kucharzy, w każdym mieście innego. Ja spróbowałam dań gotowanych przez Tomasza Jakóbiaka i muszę powiedzieć, że były wyjątkowe.
W menu znalazły się między innymi bardzo modna dzisiaj grasica cielęca z marynowanymi burakami, policzki wołowe z puree selerowym, wątróbka cielęca gotowana w czerwonym winie a na niej kawałki pieczonej perliczki, a finiszowaliśmy, około 1-ej w  nocy kawą z doskonałym deserem z ciasta francuskiego i musu jabłkowego.

No właśnie, jabłkowego... A to daje mi możliwość płynnego przejścia do mojej kuchni.





Po czasie dyni nadszedł czas jabłek.
Jabłka otwierają ogrom możliwości kulinarnych. Są pyszne na słodko i wytrawnie, jako dodatek i samodzielny deser. Mamy sezon jabłkowy w pełni, chociaż ja tej jesieni już robiłam chutney jabłkowy, zapiekałam jabłka z cynamonem i orzechami, naleśniki nadziewałam jabłkami z mascarpone.
Nadszedł czas na szarlotkę i uroczyście zapowiadam, że nie będzie to jedyny jabłecznik. Jest tak wiele dobrych pomysłów na to ciasto, że trudno poprzestać na jednym tylko.





Szarlotka, którą upiekłam to z grubsza przepis Liski, który znalazłam w magazynie 'Trendy'.
Z grubsza, ponieważ z braku różnych składników zmuszona byłam wprowadzać liczne modyfikacje. Spokojnie mogę jednak powiedzieć, że wyszły jej na dobre i chyba wyszła jeszcze lepsza niż ta, która byłaby pieczona dokładnie zgodnie ze wskazówkami Liski.


SZARLOTKA Z AMARETTO


Składniki:
ciasto:

200g masła rozdrobnionego na kawałki
140g mąki pszennej
140g mąki kukurydzianej
2 zółtka
1 łyżeczka proszku do pieczenia
70g cukru
cukier waniliowy
szczypta soli





Nadzienie:

około 700g jabłek, obranych i pokrojonych w plasterki
2 -3 łyżki soku z cytryny
1 łyżka cynamonu, ale można oczywiście użyć mniejszej ilości
100g rozkruszonych herbatników, ja nie miałam i użyłam chleba chrupkiego, który po rozkruszeniu skropiłam sporą ilością Amaretto ( może być brandy )
około 200g cukru brązowego
odrobina mleka do posmarowania wierzchu ciasta przed pieczeniem 






Jak zrobiłam:

1.   Masło posiekałam z mąką i proszkiem. Dodałam po 1 żółtku, potem cukier waniliowy i sól. Zagniotłam i wyrobiłam gładkie ciasto. Podzieliłam je na dwie części, jedną o 1/3 większą niż drugą.

2.   Większą częścią wylepiłam formę o średnicy 23cm. Nakłułam widelcem i wstawiłam do piekarnika nagrzanego do temperatury 200'C. Piekłam przez 10 minut. Drugą część ciasta zawinęłam w folię i włożyłam do lodówki.

3.   Jabłka wymieszałam z cukrem, cynamonem i sokiem z cytryny, potem dodałam rozdrobniony chlebek chrupki z Amaretto, wszystko dobrze wymieszałam. Jabłka wyłożyłam na podpieczony spód. 

4.   Drugą część ciasta rozwałkowałam na okrąg; najlepiej się to robi wałkując ciasto pomiędzy dwiema warstwami folii. Ułożyłam je na wyrównanych jabłkach. Widelcem skleiłam ciasto na krawędziach. Ponakłuwałam w kilku miejscach, posmarowałam mlekiem i wstawiłam do piekarnika i piekłam przez około 60 minut.







Szarlotka jest doskonała z lodami waniliowymi i czarną kawą. Najlepsza, według mnie, jeszcze ciepła.

Mąka kukurydziana nie była przewidziana w oryginalnym przepisie. Użyłam jej, bo zabrakło mi mąki pszennej; ta zmiana bardzo dobrze sprawdziła się w szarlotce, która jest krucha, delikatna i ma piękny złoty kolor.


     




Kilka dni temu zostałam wyróżniona przez Gurmetkę w kategorii Kulinaria za kreatywność i zdjęcia. Dziękuję bardzo Gurmetko! Było mi bardzo miło i poczułam się doceniona i zauważona! Zobaczcie sami tutaj !

czwartek, 25 października 2012

pieczone dynie nadziewane dzikim ryżem


TROCHĘ O MODZIE....


Moje życie kręci się wokół dwóch pasji, mody i gotowania.
Ostatnimi czasy ta druga zdominowała moje życie, ale pewne wydarzenie obudziło moją drzemiąca miłość do mody.
Nie chodzi tu o high fashion, czyli modę z wybiegów i żurnali tylko. Tę zawsze śledzę i dostarcza mi przeżyć estetycznych, które mnie napędzają. Jednak to, co lubię najbardziej, to dobrze ubrani ludzie na ulicach. Dobrze ubrani, czyli mający swój konsekwentny i niepowtarzalny styl, a do tego nie zawsze konieczne są drogie i najmodniejsze ubrania. Nie odkryję niczego nowego jeśli powiem, że moda to umiejętność bawienia się stylami, trendami, ich zestawianiem, kolorami, ale wszystko to musi byćw zgodzie z tym, co w duszy gra.
Wracając do wydarzenia, o którym wspomniałam wcześniej.
Scott Schuman to twórca zupełniej nowej jakości w temacie mody i blogów; TheSartorialist jest chyba najczęściej odwiedzanym blogiem. To on po raz pierwszy docenił dobrze ubranych ludzi na ulicy, robiąc im przepiękne zdjęcia, fotografie z duszą, a potem puszczając je w świat poprzez swoją stronę internetową.
Miałam szczęście być na spotkaniu z nim z okazji Fashion Week, i od tego momentu czuję się, jakbym żyła w innym świecie.






Stałam się również szczęśliwą posiadaczką książki jego autorstwa, a przede wszystkim książki opatrzonej wpisem Scotta 'For Maja' !
Codziennie oglądam zdjęcie po zdjęciu i podziwiam umiejętność Scotta Schumana zachwycania się ludźmi i ich strojami na ulicach bardzo różnych miast.







Ale, ale..zajrzyjcie na stronę TheSartorialist a zobaczycie tam ostatnie jego zdjęcia, zrobione parę dni temu w Polsce, na ulicach polskiego miasta cudnie otulonego mgłą; okazuje się, że dużo piękna znalazł tutaj, bo zdjęcia piękne!

A teraz wracam do mojej pasji gotowania.
Sezon dyniowy czas zakończyć godnie i zrobię to zapiekając je z ryżowo - grzybowym nadzieniem.






NADZIEWANE DZIKIM RYŻEM DYNIE

Zainspirowało mnie danie Diany Henry, która przywiozła je z jakiegoś dalekiego zakątka.


Składniki:

2 dynie, najlepiej małe
2 - 3 łyżki masła
duża cebula pokrojona w kostkę
boczek, pokrojony na małe kawałeczki
200g grzybów, najlepiej leśnych; ja użyłam pieczarek
200g dzikiego, czarnego ryżu
oliwa do smażenia







Jak zrobiłam dynie:

1.   Rozgrzałam piekarnik do 200'C. Dynie przekroiłam na pół, wydrążyłam, ułożyłam na blaszce do pieczenia. Środki posmarowałam masłem, posoliłam i lekko popieprzyłam. Wstawiłam blaszkę do piekarnika i piekłam, aż miąższ był w miarę miękki, czyli około 20 minut. Najlepiej nakłuwać widelcem w trakcie pieczenia i sprawdzać.

2.   Ugotowałam dziki ryż.

3.   Na patelni rozgrzałam oliwę i zeszkliłam cebulę. Potem dodałam boczek i smażyłam przez chwilę. Wrzuciłam oczyszczone i pokrojone na grube części pieczarki i również podsmażyłam. 
Wszystkie składniki wymieszałam, dodałam przyprawy i trochę pietruszki. Nadzienie nałożyłam do połówek dyni i wstawiłam do piekarnika na kolejne 15 minut, żeby wszystko razem się zapiekło i przegryzło.









Po wyjęciu dynie są gotowe, można je jeszcze posypać pietruszką.
Są bardzo dobre same, ale również jako dodatek do mięsa, na przykład pieczonej łopatki wieprzowej. 







wtorek, 23 października 2012

23 października 2012

Dynia króluje na stołach. Jest pięknie pomarańczowa, wygląda egzotycznie i okazale, jest doskonała zarówno na słono jak i słodko.
Zapomnieliśmy trochę, fascynując się nią, o naszych rodzimych warzywach, choćby o marchewce.
Też jest pięknie pomarańczowa, może nie tak efektowna, ale równie dobra, zarówno w daniach wytrawnych jak i słodkich.
Kto nie lubi ciasta marchwiowego? A pasztet wegetariański z marchwi? Można by tu wymieniać wiele pomysłów na to poczciwe warzywo, ale ja po raz pierwszy wykorzystałam ją do usmażenia zwykłych, najprostszych na świecie placków.








PLACUSZKI MARCHWIOWE Z SERKIEM RICOTTA

Składniki:

2 duże marchwie, obrane i starte na tarce o grubych oczkach
1 duża cebula, również starta na tarce
2 ząbki czosnku wyciśnięte przez praskę
serek ricotta, 1 opakowanie 250g
2 - 3 łyżki śmietany kremówki
5 - 6 łyżek mąki
1 całe jajko
sól, pieprz
papryka ostra mielona
olej ryżowy do smażenia placuszków







Jak zrobiłam:

1.   Wymieszałam startą marchew z cebulą, czosnkiem i mąką. Dodałam jajko, rozprowadziłam dokładnie, a potem całą  resztę. Jeżeli ciasto jest za gęste czy też za rzadkie, odpowiednio dodajemy mąkę albo śmietanę w większych ilościach. Ważne jest, żeby podstawę placuszków zdecydowanie stanowiła marchew, a jej wiórki były wyraźnie widoczne po wysmażeniu.

2.   Na patelni rozgrzałam olej i na nim formowałam łyżką placuszki. Smażyłam, aż były złociste. Niestety niektóre przysmażyłam trochę za mocno.

3.   Podawałam z jogurtem greckim posypanym posiekana pietruszką.




   
Placuszki marchwiowe są pięknie pomarańczowe, nie odbiegają uroda od dyniowych. Mają ciekawy smak, a smaży je się świetnie. Bardzo szybkie i łatwe danie, a składniki zawsze mamy pod ręką. Co ważne, marchew wiernie służy nam przez cały rok, a nie tylko sezonowo.

poniedziałek, 22 października 2012

22 października 2012

Niedziela bez zapachu pieczywa się nie liczy. Atmosfera nie taka, kuchnia bez klimatu, piekarnik smutny..
Zakasuję rękawy, sprawdzam, czym dysponuję. Najgorszy koszmar kucharza to plan kulinarny i ..pach, nie ma proszku do pieczenia, albo mąki; to drugie ostatnio mi się przytrafiło i ratowałam się mąką kukurydzianą.

No więc, zaglądam do lodówki, wiem, co mam, i planuję.
Przypominam sobie, że bardzo chciałam upiec szybkie bułeczki, które widziałam u Billa, ale one były słodkie i z rodzynkami, a ja nie lubię rodzynek w cieście. Do tego, nie mam ochoty na słodkie smaki....
Mam! Bułeczki będą pikantne, ciepłe, z  roztapiającym się masełkiem...yummie. Do dzieła!






WYTRAWNE BUŁECZKI Z SEREM GRUYERE


Składniki:

450g mąki pszennej
2 i pół łyżeczki proszku do pieczenia
200ml śmietany 30%
2 łyżki soku z cytryny
130ml gazowanej wody mineralnej
3 - 4 łyżki sera gruyere startego na tarce o grubych oczkach; jeszcze lepszy byłby cheddar, niestety nie miałam

2 - 3 łyżki mleka do posmarowania bułeczek





Jak upiekłam bułeczki:

1.   Piekarnik rozgrzałam do 200'C. Dużą blachę wyłożyłam papierem do pieczenia, który nasmarowałam oliwą; zdarzyło mi się nie wysmarować i nie mogłam oderwać wypieku!

2.   Suche składniki, czyli mąkę z proszkiem wymieszałam. W osobnej misce połączyłam śmietanę z wodą i sokiem z cytryny.

3.   Mokre i suche składniki połączyłam. Dodałam starty ser. Wymieszałam i wyrobiłam ciasto. Nie trzeba go zbyt długo wyrabiać, bo szybko staje się elastyczne i sprężyste.

4.   Wysypałam blat mąką i ciasto rozwałkowałam na gruby, około 2.5 - 3cm placek. 


  


5.   W placku wycięłam krążki. Powinny być dość małe ale za to grube, o średnicy nie większej niż 5cm.

6.   Ułożyłam je dość ciasno na blasze. Z tej ilości ciasta uzyskałam 22 bułeczki.


7.   Piekłam 13 - 14 minut, aż stały się złociste. Chwilę odczekałam, a potem przełożyłam je na kratkę, żeby trochę ostygły, ale nie zwilgotniały.







Bułeczki najlepsze są jeszcze gorące, po prostu z masłem, które cudownie się na nich rozpuszcza.
Ale ja miałam ochotę na coś jeszcze. 
Pieczywo wytrawne z serem, bardzo dobrze będzie smakowało z hiszpańską dojrzewającą szynką serrano. Może być każda inna szynka, wędzona, czy równie dobrze gotowana.






Szynka, ser, rozpływające się masło, to wszystko na ciepłej bułce, a do tego gruszka smażona na maśle. 
Bardzo dobra kompozycja smaków.







Znikające statystyki.
Hej blogerzy! Zdarzyło się Wam, że liczniki statystyczne wykazywały zupełnie inne wyniki z dnia na dzień?
Mam na myśli liczbę wejść danego dnia, i następnego wynik pod hasłem wejścia wczoraj, który powinien być ten sam? A jednak był już zupełnie inny! Zdarzyło mi się ostatnio również, że w ciągu dnia liczby nagle spadały.
Nie martwią mnie tak bardzo liczby, aczkolwiek również, ale jak ufać takiej obsłudze blogów?

sobota, 20 października 2012

20 października 2012

FESTIWAL DYNI I ....bieganie z nutą adrenaliny

Piękny jesienny dzień, pełen słońca i nieoczekiwanego, niemalże letniego ciepła, a w żyłach adrenalina.
Praca dla korporacji to niepewność jutra, wymagania zmieniające się z dnia na dzień, nieustannie zmieniające się warunki współpracy i nieograniczona swoboda działania z tamtej strony. Zmiana na stanowiskach dyrektorskich powoduje wywrócenie świata do góry nogami dla wszystkich dookoła. Najgorsza jednak jest absolutna i obezwładniająca bezsilność. Niezadowoleni mogą odejść, nikogo to nie poruszy. Czeka kolejka chętnych na każde miejsce, a braku nikt nie zauważy, nawet jeżeli byłeś świetny. Nikomu nie zależy na jakości, wartością nadrzędną jest zysk.
Nadmiar adrenaliny zawsze wywołuje potrzebą biegania, czyli uruchomienia wentyla dla stresu.
Jak zwykle, podziałało. Do tego bieganie w krótkich spodenkach, w pełnym słońcu, po szeleszczących pod butami liśćmi, było wyjątkowo energetyzujące.

A dzisiaj 20 października, czas na Festiwal Dyni. Przyłączam się do niego w odpowiedzi na zaproszenie, które przysłała Bea.






SAMOSY Z PIKANTNYM NADZIENIEM DYNIOWO - ZIEMNIACZANYM

Samosy to pierożki, które w indyjskiej kuchni są tak popularne, jak nasze pierogi czy kluski. Nadzienie i przyprawy, zwykle pikantne, dobieramy w zależności od fantazji.
Przepis na pierożki dostałam od Ewy, która w kuchni wegetariańskiej czuje się jak ryba w wodzie.


Składniki:

ciasto na samosy:
280g mąki
3/4 łyżeczki soli
28g klarowanego masła lub oliwy
5 łyżek jogurtu

olej słonecznikowy do smażenia

nadzienie:
dynia wydrążona, obrana ze skórki i pokrojona w kostkę
ziemniaki ugotowane w łupinkach
cebula, pokrojona w kostkę
sól, pieprz 
chili kaszmirskie (albo zwykłe, musi być bardzo ostre)
kmin rzymski
papryka ostra
imbir
oliwa
nie podaję ilości składników do nadzienia, dobieramy je w zależności od upodobań, potrzeb i wyczucia





Jak zrobiłam:
pierożki:

1.   Wymieszałam mąkę z solą, a potem dodałam oliwę (można masło). Dodawałam po 1 łyżce jogurtu i wyrabiałam ciasto, aż było elastyczne i sprężyste. Odłożyłam na bok.

2.   Do garnuszka wlałam olej słonecznikowy; potrzebny jest do smażenia pierożków na głębokim tłuszczu; oleju nie musi być dużo, wystarczy 1/3 wysokości niewielkiego garnuszka.

zabrałam się za przygotowanie nadzienia

nadzienie:

1.   Pokrojoną w kostkę dynię ułożyłam na blaszce, skropiłam oliwą, posoliłam, dodałam pieprz i wstawiłam do piekarnika. Piekłam około 20 minut, aż była miękka; sprawdzałam widelcem. Jeszcze ciepłą, rozgniotłam widelcem na papkę.

2.  Ugotowałam ziemniaki w łupinach, ciepłe rozdusiłam widelcem. Można użyć blendera.

3.   Połączyłam ziemniaki i dynię, doprawiłam przyprawami. Nadzienie powinno  być bardzo pikantne.





4.   Ciasto jeszcze raz szybko wyrobiłam, rozwałkowałam na cieniutki placek i wycięłam w nim krążki. W garnuszku rozgrzałam olej. Pierożki lepiłam, jak nasze zwykłe pierogi, czyli nakładałam nadzienie łyżeczką, zlepiałam brzegi, a potem dociskałam widelcem.

5.   Samosy wkładałam delikatnie na gorący olej i smażyłam z obu stron, aż stały się pięknie złociste. Trwało to dość krótko, około 1 - 2 minuty z każdej strony.






Pierożki najlepsze są gorące, ale również na zimno doskonale smakują, trochę jak paszteciki. Można je podawać z oliwą, ale według mnie najlepsze są z jogurtem greckim. 



   


Ciasto jest doskonale kruche, delikatne i aromatyczne. Samosy można również gotować w gorącej wodzie.
Indyjskie pierożki można włączyć również w menu świąteczne; są bardzo dobre z nadzieniem z kapusty czy ziemniaków z białym serem. 










czwartek, 18 października 2012

18 październik 2012

Po różnych szalonych pomysłach kulinarnych nabrałam ogromnej ochoty na coś prostego, szybkiego i oczywistego w smaku.
Jestem uzależniona od kawy, o tym już pisałam. Nie udaję już, że tak nie jest, choć przez długi czas sama siebie oszukiwałam. 'Jak tylko będę chciała to ją rzucę', tak myślałam. Były jednak chwile, kiedy nie mogłam wypić nawet tej mojej obowiązkowej porannej i okazało się, że problem jest głębszy niż myślałam. Nie ma mowy o odmówieniu sobie kilku kaw dziennie.
Jak kawa ma się do mojej ochoty na coś dobrego i prostego? Najlepszym ciastem do kawy według mnie jest babka. Lubię ją za prosty, czysty smak, konsystencję, pod warunkiem, że jest wilgotna, bo taka musi być, kolor jajkowo - babkowy, i w końcu za to, że tak świetnie pasuje do filiżanki czarnej kawy, najlepiej espresso.




BABKA CYTRYNOWA Z JAGODAMI

Składniki:

230g miękkiego masła
230g cukru pudru
3 całe jajka
100g kaszki kukurydzianej
100g mąki pszennej
100g mielonych migdałów
2 łyżeczki proszku do pieczenia
starta skórka i sok z 2 cytryn

150g jagód albo borówek

lukier cytrynowy:
1 cytryna - sok wyciśnięty
około 70g cukru pudru, to zależy od ilości soku




 Jak piekłam:

1.   Miękkie masło, ja musiałam roztopić na ogniu, bo zapomniałam wcześniej wyjąć z lodówki, utarłam dokładnie z cukrem na puszystą masę, a potem dodawałam kolejno po jednym całym jajku i dalej ucierałam; robiłam to mikserem.

2.   Suche składniki wymieszałam, dodałam do mieszaniny masła z cukrem, wymieszałam i dodałam skórkę z cytryn i wyciśnięty sok. Wymieszałam całość bardzo dokładnie.

3.   Dodałam jagody i bardzo delikatnie rozprowadziłam w masie, żeby ich nie rozgnieść.





4.   Piekarnik rozgrzałam do 180'C, blaszkę do babki nasmarowałam masłem i wysypałam mąką kukurydzianą, a nadmiar mąki wytrząsnęłam z formy.

5.   Masę przełożyłam do formy, ostrożnie, żeby jagody nie pofarbowały całości, wyrównałam i wstawiłam do piekarnika. Piekłam przez około 40 minut, potem przykryłam folią aluminiową i nadal piekłam przez 15 minut. Sprawdzałam patyczkiem , czy czysty zanim wyjęłam z piekarnika.






Babkę trzeba zostawić w foremce, aż przestygnie, a dopiero potem, ostrożnie, wyjąć na kratkę, żeby całkowicie ostygła.






Lukier:

1.   Utarłam sok z cytryny z cukrem pudrem; konsystencja powinna być trochę rzadsza niż na typowy lukier do babki.
2.   Babkę nakłułam w wielu miejscach patyczkiem; chodzi o to, żeby lukier wsiąkł w ciasto. Polałam wierzch babki i poczekałam, aż polewa wsiąknie. Pozostała część ładnie zastygła na wierzchu ciasta.





Babka ma bardzo przyjemną wilgotną konsystencję dzięki jagodom i mące kukurydzianej, rześki smak za  sprawą cytryn, i piękny żółty kolor, to też walor użycia mąki kukurydzianej.
Mam ochotę wypróbować ja z innymi owocami, a jak to zrobię, zaraz o wyniku dam znać. Może ktoś ma jakiś pomysł?





wtorek, 16 października 2012

16 października 2012

Dynia jest cudownym materiałem do obróbki kulinarnej. Jest z nią jednak duży problem; właśnie, jest zwyczajnie ogromna. Żeby ją całkowicie wykorzystać, trzeba się nieźle natrudzić. Wykorzystałam to pomarańczowe cudo w pierożkach, placuszkach, swoją drogą doskonałych, wczoraj je powtórzyłam, muffinkach czy babce.
Jednak to, na co wpadłam ostatnio, to absolutna rewelacja smakowa, którą można szybko i prosto wypełnić słoiki. Słoiki na zimę, oczywiście.
Chutney z jabłek, czyli konfiturę jabłkową na słono i ostro, już robiłam wcześniej. Dyniowy usmażyłam po raz pierwszy i z pewnością nie ostatni, zostały po nim puste słoiki.





CHUTNEY DYNIOWY


Składniki:
ilość wystarcza na 2 średniej wielkości słoiki

około 500g miąższu z dyni
2 duże czerwone cebule
pomarańcza
sok z cytryny
oliwa do smażenia 
sól, pieprz
3 duże łyżki ziaren gorczycy 
80g brązowego cukru
kieliszek białego wina
pół kubka octu jabłkowego, może być ocet winny





Jak zrobiłam:

1.   Obraną i wydrążoną dynię pokroiłam w kostkę. Cebulę pokroiłam w piórka, czyli cieniutkie plasterki.

2.   W garnku rozgrzałam oliwę i na niej dusiłam dynię razem z cebulą. Po około 10 minutach dodałam sok z cytryny i gorczycę. Gotowałam jeszcze ponad 15 minut.

3.   Pomarańczę obrałam i usunęłam wszystkie błony. Sam miąższ pokrojony na kawałki dodałam do dyni i cebuli. Dodałam dość dużo soli i pieprzu, żeby smak był wyrazisty. Dodałam wino, potem ocet a na końcu cukier brązowy.




4.   Gotowałam przez około 20 minut. Trzeba bardzo pilnować, żeby konfitura się nie przypaliła i dość często ją mieszać. Po tym czasie trzeba chutney spróbować i jeszcze przyprawić.


Wyparzone słoiki napełniłam chutneyem, dokładnie zamknęłam i gotowe. Niestety, nie dotrwają do zimy, bo już zostały opróżnione. 

Często słyszę pytanie, co to właściwie jest chutney. O pochodzeniu tego specjału pisałam już wcześniej, przy okazji jabłkowego. Żeby nie nudzić i się nie powtarzać, jest to rodzaj konfitury, ale przyprawionej na słodko i jednocześnie słono, octowo i pikantnie. Dzięki temu, jest świetnym dodatkiem do mięs, placków na słono, drobiu, a nawet wędlin.
Zamiast tradycyjnych borówek, czy jabłek do kaczki, dziczyzny czy wieprzowiny, warto spróbować czegoś innego, a przygotowanie jest szybkie i bardzo łatwe, efekt doskonały.








  



niedziela, 14 października 2012

14 października 2012

Kto nie zna naszej poczciwej kaszanki? A może lubicie krupniok?
Wiele jest nazw, co region to inna, ale idea jest ta sama. Kaszanka jest również zwana kiełbasą dla ubogich. W innych krajach, we Francji na przykład, ma lepszą reputację, jest przysmakiem.
Jakiś czas temu spędzałam wiele czasu w Wielkiej Brytanii. W czasie mojego pierwszego pobytu mieszkałam z angielską rodziną, a więc miałam możliwość poznawania jej zwyczajów od środka. Szczególnie interesowały mnie obyczaje kulinarne, a te znacznie różniły się od naszych.
Co Brytyjczycy jedzą na śniadanie, każdy wie. Jajko smażone albo jajecznica, kiełbaski smażone, może być fasolka w sosie pomidorowym, do tego wszystkiego obowiązkowo tosty. Talerz dekoruje się połówkami pomidora z grilla.
Jestem ekspertem w tej materii, bo podczas mojego kolejnego pobytu w Wielkiej Brytanii, spędziłam kilka miesięcy pracując w hotelu w sercu Londynu, a do moich zadań należało podawanie śniadań w restauracji hotelowej.
Wracam do tematu kaszanki...A więc, rodzina angielska zapowiadała przez cały tydzień przysmak i specjał, którego miałam spróbować w niedzielę. Na Sunday breakfast miało być coś, co nazywali Black Pudding. Jakie było moje zdumienie, kiedy na stół wjechała kaszanka..
Może powinniśmy traktować ją z większym szacunkiem, a nawet dumą?





PIZZA Z KASZANKĄ I MAŚLANYMI JABŁUSZKAMI

Upiekłam małe pizze, a do nich podsmażyłam kaszankę z kaszą jaglaną. Dodatkiem są jabłuszka z pigwą i podsmażona cebula. Sposób, w jaki przygotowałam i podałam kaszankę jest rodem z Francji.


Składniki na pizzę:

25g świeżych drożdży
2 łyżki stołowe oliwy virgin
500g mąki pszennej
2 łyżeczki soli
kaszka kukurydziana do posypania blachy

kaszanka, dwie duże
4 jabłka
masło do smażenia
1 duża cebula, pokrojona w cieniutkie plasterki
sok z cytryny
cukier do smażenia jabłek
sól i pieprz






Wykonanie:
pizza:

1.   Do miski wlałam letnią wodę, rozpuściłam w niej drożdże, dodałam oliwę z oliwek i odstawiłam na bok na parę minut.

2.   Mąkę wsypałam do miski, dolałam płyn z drożdżami i wyrabiałam aż ciasto było elastyczne, sprężyste i gładkie.

3.   Posmarowałam kulę ciasta oliwą i włożyłam do miski na parę godzin, aż podwoiło objętość.

4.   Piekarnik rozgrzałam do 230'C. Blaszkę nasmarowałam oliwą i posypałam kaszką. Ciasto wyjęłam a miski, lekko wyrobiłam i podzieliłam na kulki wielkości pięści. Potem dłonią rozpłaszczyłam kulki i rozciągnęłam każdą na płaskie, cienkie placki. Na blaszce mieściły się 3 pizze, a w sumie wyszło 8 małych placków. Każdy placek skropiłam oliwą, a niektóre posypałam oregano.

5.   Piekłam przez około 12 - 15 minut. Trzeba pilnować, żeby nie były zbyt spieczone.






  
kaszanka:

Podsmażyłam ją delikatnie na oliwie tak, żeby zachowała kształt.

jabłka:

Obrałam jabłka i pigwę i pokroiłam na części. Na patelni rozgrzałam masło, wrzuciłam owoce, cukier i sok z cytryny. Podsmażyłam.

cebula:

Podsmażałam na maśle na bardzo małym ogniu przez 15 minut. Na końcu dodałam 2 łyżki wody.




Kaszankę pokroiłam na grube kawałki. Na pizzach ułożyłam cebulę, na niej kawałki kaszanki, a pomiędzy nimi podsmażone jabłka z pigwą. Lekko podgrzałam.
Do pizzy z kaszanką najlepsze jest czerwone wino.




sobota, 13 października 2012

13 października 2012

W chwilach zwątpienia w sens tego, co robię, piekę babeczki albo smażę naleśniki. Te drugie były ostatnio, co nie znaczy, że do nich nie wrócę, a więc dzisiaj wybór padł na muffiny, które niezmiennie nastrajają mnie bardzo pozytywnie. Zawsze się udają, są piękne i kolorowe na tle blaszki do pieczenia, o walorach smakowych nie wspomnę.
Piekłam już bardzo różne, ale przepis z dynią zastosowałam po raz pierwszy. Smakują doskonale i pięknie, dyniowo się prezentują.







BABECZKI DYNIOWE Z ŻURAWINĄ


Składniki:

250g mąki pszennej
2 łyżeczki proszku do pieczenia
2 łyżeczki mielonego cynamonu
2 łyżeczki cukru waniliowego 
około 80ml maślanki
100g brązowego cukru
2 jajka roztrzepane
ok.80g masła, roztopionego i przestudzonego
garść żurawiny, około 2 duże łyżki, ale może być więcej
DYNIA: pokrojona i ugotowana na parze, po ugotowaniu około 300g






Jak piekłam:

1.   Najpierw zajęłam się dynią. Obrałam ją i pokroiłam na grube kawałki, kształt bez znaczenia. Ułożyłam na blaszce. Nagrzałam piekarnik do 200'C. Dynię skropiłam obficie wodą i blaszkę wstawiłam do piekarnika. Piekłam przez około 20 minut, sprawdzając, czy miękka widelcem. Potem wyjęłam i rozgniotłam widelcem na papkę. Obróbka dyni to najtrudniejsze zadanie w tym wypieku.

2.   Otwory w blaszce do muffinów wyłożyłam papierowymi foremkami.

3.   Suche składniki, czyli mąkę, proszek i cynamon połączyłam, a potem dodałam cukier i wymieszałam. W osobnej misce połączyłam mokre składniki, czyli maślankę, cukier waniliowy, jajka, a potem roztopione masło, koniecznie przestudzone, bo jajka się zetną. Połączyłam obie mieszaniny, suchą i mokrą, a na końcu dodałam dynię i żurawinę i wymieszałam dokładnie.

4.   Masę nałożyłam łyżką do foremek. Babeczki posypałam lekko brązowym cukrem na wierzchu.



  

Piekłam przez około 20 minut. Trzeba sprawdzać patyczkiem, czy muffiny są wypieczone. Powinien wychodzić całkowicie suchy.




 Dzięki dyni i żurawinie, babeczki mają przyjemnie wilgotną konsystencję; dzięki cynamonowi są aromatyczne i lekko korzenne w smaku. Nie są zbyt słodkie, to świetne pieczywo do śniadania, ale również do popołudniowej kawy.